Rozdział V

13 GRUDNIA 1981 – 29 WRZEŚNIA 1982

Uczestnicy obrad w pośpiechu opuszczali teren stoczni, aby jak najprędzej wrócić do swoich regionów i tam razem ze swoimi załogami przygotować się na dalszy rozwój wypadków. Z regionu „Ziemia Sandomierska” w obradach udział wziął tylko Józef Małobęcki. Nie wiadomo dlaczego na obrady nie dojechał wytypowany w zastępstwie przez Stanisława Krupkę członek Zarządu Regionu Mieczysław Pomorski. Józef Małobęcki postanowił wracać do Staszowa z Antonim Kopaczewskim i członkami Komisji Krajowej „Solidarność” z regionu „Rzeszów”. Padał gęsty śnieg. Po wrażeniach dwudniowych obrad. Józef Małobęcki szybko zasnął. Obudził się, kiedy w zadymce śnieżnej samochód próbował przebić się przez kolumnę czołgów podążających prawdopodobnie w stronę Warszawy. Pod Ostródą samochód został zatrzymany przez blokujące szosę samochody milicyjne. Milicjanci zapytali: „Kim panowie jesteście i gdzie pracujecie?”, a po uzyskaniu odpowiedzi nakazali zatrzymanym podążać za milicyjnym samochodem aż do budynku Komendy MO. Następnie poproszono ich o wejście do budynku i nieopuszczanie go. W taki sposób aresztowano Józefa Małobęckiego.

W budynku znajdowali się już członkowie Komisji Krajowej z Regionu „Małopolska” z przewodniczącym Wacławem Sikorą, jego zastępcą Stefanem Jurczakiem i członkiem Zarządu Tadeuszem Syryjczykiem oraz przewodniczący NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych Jan Kułaj. Po chwili wprowadzono przewodniczącego Regionu „Chełm” Bogusława Mikusa, eksperta związku Bronisława Geremka i syna reportera „Tygodnika Solidarność” Jana Strzeleckiego. Ogółem w pokoju znajdowało się kilkanaście zatrzymanych osób. Nikt z obecnych nie wiedział dokładnie, co się stało, domyślano się tylko, że zatrzymanie nie było przypadkowe. O godzinie 6 rano wszystko było jasne. Po wysłuchaniu w radiu przemówienia Wojciecha Jaruzelskiego o wprowadzeniu na terenie całego kraju stanu wojennego, wszyscy z obecnych wiedzieli już, co było powodem ich zatrzymania. Po kilku minutach zaczęto pojedynczo wzywać zatrzymanych. Oficer w stopniu majora po sprawdzeniu danych personalnych wręczał gotowe już nakazy aresztowania z decyzją umieszczenia w zakładzie karnym w Iławie.

 

Decyzja uwięzienia.

 

Przed południem aresztowani zostali wyprowadzeni do milicyjnej „suki”. W korytarzach budynku stało mnóstwo uzbrojonych ORMO-wców (Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej), których wzrok i twarze nie wróżyły nic dobrego. Z opowiadań Józef Małobęcki dowiedział się, że wśród znajomych staszowian podobnych przypadków w stanie wojennym nie brakowało. Późnym popołudniem wszyscy znaleźli się w Zakładzie Karnym w Iławie. Bronisław Geremek oraz Jan Kułaj zostali oddzieleni od reszty aresztowanych. Pozostałych umieszczono w jednej, częściowo już zajętej celi. Przebywali tu aresztowani działacze związku z północno- wschodnich regionów Polski. Cela składająca się z dwóch rzędów 3-piętrowych łóżek i wąskiego przejścia między nimi była niesamowicie zatłoczona. Klaustrofobiczną atmosferę tworzyły półmrok i zaduch, potęgowany przez dym papierosowy. Tak wyglądał pobyt przez pierwsze tygodnie, po których nastąpiło rozdzielenie wspólnie zatrzymanych. Józef Małobęcki trafił do celi z aresztowanymi i niektórymi pobitymi podczas ulicznych starć z ZOMO (Zmechanizowane Oddziały Milicji Obywatelskiej) w Gdańsku. Nadzieją internowanych na zmianę sytuacji były strajki w zakładach Polski, a przede wszystkim strajki w kopalniach na Śląsku. Pacyfikacja strajkujących w kopalni „Wujek” przez ZOMO, podczas której zabito 7 górników, spowodowała załamanie się strajków masowych w Polsce.

 

Odpowiedź na zaskarżoną przez Józefa Małobęckiego decyzję internowania.

Przenoszenie z celi do celi o każdej porze dnia i nocy nie należało do rzadkości. Brak kontaktu z rodziną, zimno, niejadalne posiłki więzienne, brak choćby wizualnego kontaktu ze światem zewnętrznym (blindy w oknach) dość przygnębiająco i deprymująco oddziaływały na samopoczucie. Nakaz wystawiania poza cele ubrań i butów na noc był ignorowany. Wierzchnie ubrania służyły zresztą do nakrywania się w nocy z powodu panującego w celach zimna. Odciski palców, których wiezieni „solidarnościowcy” nie chcieli udostępniać były pobierane pod groźbą użycia siły. Pobyt w więzieniu stawał się coraz bardziej monotonny, pomimo długich zażartych dyskusji o tym, co się stało i skutkach tego na przyszłość. Wigilia w 1981 r. była pierwszą w życiu wigilią spędzoną poza domem rodzinnym. Łamano się opłatkami przysłanymi przez bliskich. Kolędy oraz pieśń Boże coś Polskę rozbrzmiewały do późna w nocy we wszystkich celach i na wszystkich piętrach, choć pod groźbą użycia siły uciszano śpiewających. Odmowa Wacka Sikory rozebrania szopki bożonarodzeniowej w jego celi spowodowała zdemolowanie jej przez klawiszy więziennych.

Ostatnie tygodnie w Iławie Józef Małobęcki spędził ze związkowcami z Ostrołęki, Elbląga, Gdańska i Szczytna. Ze wspólnie aresztowanymi Józef Małobęcki spotykał się sporadycznie na spacerniaku więziennym, niektórych z nich zobaczył później dopiero w zakładzie karnym w Załężu koło Rzeszowa. W trzeciej dekadzie stycznia Józef Małobęcki został przewieziony milicyjną „suką” do budynku Prokuratury Wojewódzkiej w Sandomierzu. Transportowało go 4 uzbrojonych milicjantów oraz jeden chorąży, który od razu zapowiedział, że przy jakimkolwiek niekontrolowanym ruchu „rozwali łeb” transportowanemu. Po wielogodzinnej nocnej podroży pierwszą czynnością w prokuraturze była rewizja osobista i zabranie ukrytych adresów kontaktowych. W budynku prokuratury doszło do pierwszego, wzruszającego spotkania Józefa Małobęckiego z żoną Jolantą (rodzina Józefa Małobęckiego o jego pobycie w Iławie dowiedziała się dopiero w drugiej dekadzie stycznia 1982 r. Tym samym zostały zweryfikowane krążące plotki, jakoby został on zabity w Gdańsku lub uciekł do Szwecji).
Po czterech dniach samotnego pobytu w podziemiach prokuratury w Sandomierzu, przewieziono Józefa Małobęckiego do zakładu karnego w Załężu koło Rzeszowa.

W noc wprowadzenia stanu wojennego zostali w Staszowie aresztowani przewodniczący kopalnianej „Solidarności” Bolesław Kozłowski, Andrzej Ptak oraz Zygmunt Bartkowski, przewodniczący „Solidarności” w Połańcu. Oprócz niearesztowanego Piotra Trycha (wyjechał w drugim dniu stanu wojennego na wczasy), pozostali trzej założyciele „Solidarności” w Kopalni Siarki zostali uwięzieni. W pierwszym tygodniu stanu wojennego natychmiast zwolniono z pracy Bolesława Zabrannego, ze Spółdzielni Budowlanej „Budomont” i przewodniczącą z zakładu odzieżowego „Modar” Barbarę Siejkę. Ryszarda Gułę i Stanisława Nagórkę ze Spółdzielni Inwalidów „Jedność” przeniesiono na inne stanowiska. Były to represje i rewanż za zaangażowanie i prowadzenie działalności w NSZZ „Solidarność”. Pozostali działacze związku w innych zakładach byli wzywani na „rozmowy” ostrzegawcze. 6 lutego 1982 r. za druk i kolportaż prasy niezależnej zostali aresztowani uczniowie drugiej klasy Technikum Budowy Maszyn w Staszowie: Wojciech Wiśniewski, Dariusz Kolatorowicz, Stanisław Juszczak, Paweł Kosiarski. Interwencje w obronie aresztowanych podjęte przez nauczycieli: Krystynę Semrau, Jana Niezgodę, Janinę Dąbrowską i Stanisławę Zarzycką nie wpłynęły na decyzję skazania uczniów na 4 i 4.5 roku więzienia. We wspomnieniach żony Józefa Małobęckiego i jego rodziny pozostał fakt otoczenia przez MO i tajnych współpracowników MO całego domu na Stodolnej (dziś Armii Krajowej). Na łomot do drzwi i odmowę ich otwarcia, MO zareagowało groźbą wyważeniem drzwi. Po otwarciu MO przeprowadziła rewizję w domu, szukając jakoby ukrywającego się tam Józefa Małobęckiego.

Nie było dane Józefowi Małobęckiemu spotkanie z Bolesławem Kozłowskim w Załężu. Zwolniono go po kilku dniach stanu wojennego. Z Andrzejem Ptakiem Józef Małobęcki nawiązał kontakt przez okno pomiędzy I a II piętrem więzienia. Kontakt został zerwany po kilku dniach po zwolnieniu Andrzeja Ptaka na wolność. W Załężu przebywali działacze regionu „Ziemia Sandomierska”, regionu „Rzeszów”, regionu „Podbeskidzie”, a nawet regionu „Dolny Śląsk”. Raźniej było przebywać wśród swoich. Doszło do ponownego spotkania z Antonim Kopaczewskim – przewodniczącym regionu „Rzeszów” oraz innymi członkami wspólnej podroży powrotnej z ostatnich obrad KK w Gdańsku. Paradoksem, a jednocześnie perfidią poczynań komunistów w tym czasie w Polsce było zwolnienie z więzień pospolitych kryminalistów i zapełnienie ich aresztowanymi „solidarnościowcami”. Po raz kolejny w historii Polski Ludowej, komuniści zdradzili interesów państwa polskiego. Dekret o stanie wojennym był aktem łamania nawet przez nich ustanowionego prawa. Był to akt niekonstytucyjny, wprowadzony dekretem Rady Państwa, zdominowanej zausznikami imperialnej Rosji sowieckiej.

Odpowiedzialność za stan wojenny spada na grono przywódcze partii komunistycznej i jej głównego decydenta, posłusznego wykonawcę decyzji sowieckiej Rosji – Wojciecha Jaruzelskiego, posiadającego najważniejsze dostępne atrybuty nieograniczonej władzy (I sekretarz PZPR, Premier Rządu, Minister Obrony Narodowej). Jego przewrotne, kłamliwe słowa „wybrania mniejszego zła” doprowadziły do mordowania, bicia i znęcania się nad strajkującymi oraz aresztowania kilkunastu tysięcy ludzi. Jego działalność doprowadziła również do zwolnienia i wyrzucenia z pracy niezliczonej liczby ludzi, tysięcy weryfikacji na stanowiskach pracy oraz wielotysięcznej emigracji.
Stan wojenny to dalsze zacofanie ekonomiczne Polski i jej podporządkowanie sowieckiej Rosji. Stan wojenny to również dalsza izolacja Polski na arenie światowej, to nieobliczalne, niepowetowane straty w kulturze, sztuce, oświacie i wymianie myśli naukowo- technicznej. Stan wojenny to przede wszystkim odebranie narodowi nadziei związanej z „Solidarnością” na poprawę bytu narodu i państwa polskiego. Takie były owoce wprowadzenia stanu wojennego w Polsce.

W Załężu ponownie zaczęły się nagminne i niespodziewane nakazy opuszczenia celi. Była to forma zastraszenia, niepewności opuszczającego celę co do dalszego losu. Józef Małobęcki przebywał w celi najpierw z działaczami „Ziemi Sandomierskiej” oraz „Małopolski”. Wśród tych ostatnich był Andrzej Sikora, brat Wacława Sikory, przewodniczącego Regionu „Małopolska”, któremu Józef Małobęcki przekazał wiadomości o więzionym w Iławie bracie Wacławie. Później przeniesiono go do działaczy ze Stalowej Woli. Następna cela to pobyt razem z przewodniczącym „Solidarności Wiejskiej” Janem Kozłowskim (stary znajomy) i innymi działaczami ze Stalowej Woli. Po kolejnych „przeprowadzkach” (trudno wyliczyć, ile ich było) ostatnią celę dzielili wspólnie: Janusz Kotulski – przewodniczący „Solidarności” w Hucie „Stalowa Wola”, Czesław Stopiński – członek związku z Huty „Stalowa Wola” oraz Józef Małobęcki. Niespożyty humor Janusza Kotulskiego poprawiał samopoczucie. Często dochodziło do spotkań Józefa Małobęckiego z Zygmuntem Bartkowskim. W marcu więzionych w Załężu odwiedził metropolita krakowski Ks. kard. Franciszek Macharski. Wymuszona przez aresztowanych coniedzielna msza podtrzymywała na duchu. Śpiew pieśni religijnych szeroko roznosił się po całym więzieniu, przechodząc do cel kryminalnych, za co aresztanci z innych skrzydłach budynku wyrażali grypsami wdzięczność „solidarnościowcom”. Atmosfera mszy była przesiąknięta specyficznym, patriotycznym uniesieniem i podtrzymywała w aresztowanych pewność co do słuszności idei wolnościowej. Nigdy później odprawiane msze nie oddziaływały z taką niespotykaną siłą. Każdy dzień rano rozbrzmiewała pieśń Kiedy ranne wstają zorze. Najpopularniejszą i najczęściej śpiewaną w Iławie i Załężu była Pieśń Konfederatów Barskich. Podobno śpiewano ją we wszystkich miejscach aresztowań „solidarnościowców” w Polsce. Była ona symbolem idei „Solidarności Uwięzionej”. Ogólnie atmosfera wśród aresztowanych była bojowa. Po jednej z nocy, w której aresztowani uderzeniami w drzwi więzienne dopomagali się lepszej opieki lekarskiej dla niektórych uwięzionych, władze więzienne celem zastraszenia wprowadziły ZOMO w pełnym rynsztunku bojowym. Skończyło się na demonstracji siły.

Wśród aresztowanych znaleźli się nie tylko działacze „Solidarności”. Aresztowano studentów z Niezależnego Zrzeszenia Studentów, wykładowców uczelni. Zdarzało się, że studenci dzielili cele ze swymi wykładowcami. Byli 60-, 70-letni żołnierze Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych, członkowie Polskiego Stronnictwa Ludowego – tuż po II wojnie światowej przeciwnego komunie, milicjanci z NSZZ „Solidarność” MO, Stronnictwa Demokratycznego (nieposłuszni komunie demokraci), pax-owcy (nieposłuszny Edward Antończyk przewodniczący PAX w Tarnobrzegu) i inni. Komuna bała się wszystkich. Tych z przeszłością i przyszłością. Dosłownie tych wszystkich, którzy reprezentowali, obojętnie w jakich latach i organizacjach, cele, dążenia i marzenia narodu polskiego.

Rozpoczęły się przesłuchania. Na pierwszym takim „spotkaniu towarzyskim” przesłuchujący ubek (UB – Urząd Bezpieczeństwa, znany z okrucieństwa w latach czterdziestych i pięćdziesiątych i zastąpiony dla celów kamuflażowych SB – Służbą Bezpieczeństwa) zarzucił Józefowi Małobęckiemu współpracę z obcym wywiadem. W zaistniałej sytuacji zarzut był tak poważny, że Józef Małobęcki dosłownie osłupiał ze zdziwienia. W takim wypadku jedyną możliwością było wykpienie takiego zarzutu, co Józef Małobęcki uczynił podczas kolejnego przesłuchania. „Spotkań” takich było kilka. Na jednym z nich przesłuchujący ubek, znający Staszów, złożył Józefowi Małobęckiemu trzy zadziwiające propozycje. Poprzedzała je współczująca przemowa o nad chodzącej wiośnie i pięknie zieleniejącej się trawie, bezsensowności kontynuowania działalności antykomunistycznej, niepotrzebnej rozłące z rodziną. Propozycje były następujące:

  1. Współpraca z SB, w której spotkania, ze względu na tajność współpracy, byłyby prowadzone np. na terenie wokół jezior w Golejowie.
  2. Pozostanie w więzieniu w czasie trwania stanu wojennego, nie wiadomo jak długo („Na Węgrzech panie Józiu po 1956 roku trwało to kilka   lat”).
  3. Emigracja z rodziną do dowolnie wybranego państwa zachodniego.

Odpowiedzi należało udzielić w ciągu tygodnia kontaktując się z dowolnym ubekiem.

Nad pierwszą propozycją nie było się co zastanawiać. Była ohydna. Pozostałe J. Małobęcki pozostawił czasowi. Dni i tygodnie mijały. Nic nie wskazywało na zniesienie stanu wojennego. Sytuacja nie normalizowała się po myśli „Solidarności”. Środowisko staszowskie nie wykazywało zainteresowania losem Józefa Małobęckiego, ani jego najbliższej rodziny, która nie była emocjonalnie przygotowana na takie represje. Pod koniec kwietnia Józef Małobęcki wyraził zgodę na trzecia propozycję – emigrację. Podobną zgodę wyraził wcześniej przewodniczący „Solidarności” z elektrowni w Połańcu – Zygmunt Bartkowski.

 

Po zwolnieniu z więzienia Józefa Małobęckiego wiele osób poparło jego decyzję. Do osób tych należał Bolesław Walczak z ulicy Wschodniej, który słowami: „komuniści nigdy panu tego nie zapomną” pozytywnie wyraził się o podjętej decyzji. Tak on, jak i pozostali mieli osobiste przeżycia z władzą ludową i ich opinie były jak najbardziej miarodajne. Obowiązywał nakaz okresowego meldowania się w Komendzie Wojewódzkiej MO w Tarnobrzegu. Trudno było przewidzieć, do czego komuniści mogli się jeszcze posunąć.

Faktycznie nie zapomnieli.

 

Wezwanie o stawienie się na Komendę Milicji Obywatelskiej w czasie pierwszego pobytu w Polsce po 6 latach od wyjazdu do USA.

 

Po załatwieniu wymaganych formalności Józef Małobęcki z żoną Jolantą i synem Jakubem opuścili Polskę 29 września 1982 roku, udając się na emigrację do USA, głęboko wierząc w powrót do wolnej Polski i rodzinnego Staszowa. DAJ BÓG.

Spisano w Lowell w stanie Massachusetts w USA w 10 rocznicę
stanu wojennego i w 2 rocznicę przejęcia władzy w Polsce przez
„Solidarność”.

Wróć do góry