Zbliżała się data I Krajowego Zjazdu NSZZ „Solidarność” w Gdańsku. Zjazd odbywał się w dwóch turach. Na I turę zjazdu delegaci Regionu „Ziemia Sandomierska”, w tym delegaci ze Staszowa Bolesław Kozłowski oraz Józef Małobęcki udali się mikrobusem z Huty „Stalowa Wola”. Jechał z nimi również zaproszony jako specjalny gość zjazdu przewodniczący „Solidarności Wiejskiej” Jan Kozłowski.
Gdańsk przyjął uczestników zjazdu z wielką radością i entuzjazmem widocznym na całej trasie przejazdu do budynku obrad tj. gdańskiej Hali Oliwii. W oknach i na balkonach powiewały flagi „Solidarności” i flagi narodowe. Z okien domów i bloków mieszkalnych ludzie radośnie machali rękami, pozdrawiając uczestników zjazdu. Czuło się podniosłą atmosferę radości i wolności. Było to niepowtarzalne uniesienie patriotyczno-wolnościowe oraz satysfakcja z doprowadzenia do w pełni demokratycznie wybranego zjazdu pierwszej, niezależnej od komunistów organizacji w dziejach Polski Ludowej. Radości tej nie zmąciło napięcie spowodowane wzmocnionymi patrolami milicyjnymi wokół hali Oliwii oraz na głównych ulicach dojazdowych do Oliwii. Inauguracja zjazdu rozpoczęła się w Katedrze oliwskiej uroczystą mszą świętą celebrowaną przez prymasa Polski Ks. kard. Józefa Glempa. Uroczyste wejście Kardynała w towarzystwie przewodniczącego NSZZ „Solidarność” Lecha Wałęsy stało się apogeum uniesienia patriotyczno-wolnościowego uczestników zjazdu. Doprowadzenie do zjazdu pomimo niezliczonej ilości prowokacji i gróźb ze strony komunistów było symboliczną klamrą spinającą okres tworzenia i budowy siły związku od jego powstania oraz wszystkich poprzednich zrywów narodu przeciwko władzy komunistycznej.
Sala Zjazdu w gdańskiej Olivii. W drugim rzędzie od przejścia delegacja „Ziemi Sandomierskiej”
– Bolesław Kozłowski w rozmowie z Józefem Małobeckim.
Osiągnięty cel nawet w razie dalszych trudnych do przewidzenia wypadków pozostawiał kolejny ślad w świadomości narodowej i wolę kontynuacji rozpoczętego procesu wolnościowego. Wybrane przez zjazd władze związku miały prowadzić działalność już w innej rzeczywistości jako władza ukonstytuowana wolnymi, w pełni demokratycznymi wyborami. W podzięce za godną podziwu postawę poparcia i pomocy dla odbywającego się zjazdu, związkowcy wyrazili wdzięczność mieszkańcom Trójmiasta specjalną uchwałą zjazdową. W związku z tym, że pierwsza tura zjazdu odbywała się w okresie kolejnej rocznicy napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę, postanowiono złożyć wieńce na pomnikach Gdańska, Gdyni i Westerplatte w hołdzie dla ofiary tych, którzy oddali życie na gdańskim Wybrzeżu w walce o wolną i sprawiedliwą Polskę.
W pierwszej turze zjazdu delegaci podjęli kilka ważnych uchwał, m.in.:
- Sprzeciw zjazdu wobec prób zmiany przez komunistów ustawy o Związkach Zawodowych, pomimo wcześniejszych ustaleń ze związkiem. Sala Zjazdu w gdańskiej Oliwii.
- Wezwanie członków zjazdu do obrony Samorządu Pracowniczego, który władze próbowały zdusić w zarodku, pozbawiając samorząd m.in. prawa do powoływania i odwoływania dyrektorów.
- Uchwała w trosce o wychowanie młodych pokoleń w duchu prawdy i narodowej tradycji.
- Uchwała dotycząca wolności osobistej człowieka, wyrażająca jego wolę m.in. do swobody poruszania, w tym wyboru emigracji i powrotu z niej bez stosowania manipulacyjnych zastraszających metod.
Zjazd nie mógł pominąć milczeniem wielkiej doniosłej roli, jaką w tym czasie odegrał polski papież Jan Paweł II. W podzięce za wszystko co Jan Paweł II dokonał dla narodu polskiego zjazd wystosował do niego dziękczynny list.
Lech Wałęsa z Papieżem Janem Pawłem II wiosną 1981 r.
Pierwsza tura obrad, oprócz wymienionych wyżej uchwał, dotyczyła przede wszystkim dyskusji nad docelowym statutem NSZZ „Solidarność”. Obrady były, jak to w kiełkującej dopiero demokracji, bardzo burzliwe i chaotyczne. Niezliczona ilość wniosków proceduralnych i propozycji wychodziła z każdego regionu. Dochodziły do tego pozakulisowe rozmowy, doradztwo ekspertów i konsultantów oraz sprzeczności poglądów trudnych do przezwyciężenia. Wściekłość komunistów w całym sojuszniczym bloku sowieckim wywołało „Posłanie pierwszego zjazdu delegatów NSZZ „Solidarność” do ludzi pracy Europy Wschodniej”. W posłaniu tym delegaci określili cele związku oraz poparcie dla tych, którzy obiorą trudna walkę o wolny ruch związkowy we własnych krajach. Nagonka komunistyczna we wszystkich środkach masowego przekazu, jak również w prasie komunistycznej była bezprecedensowa. Oskarżono związek o ingerowanie w wewnętrzne sprawy krajów sojuszniczych, a nawet o łamanie przez to prawa międzynarodowego. Zjazd powołał komisje problemowe na okres pomiędzy turami, zobowiązując je do przedstawienia ramowych wniosków i ustaleń na potrzeby zjazdu w II jego turze.
II tura odbyła się na przełomie września i października 1981 r. Tym razem Józef Małobęcki i Bolesław Kozłowski udali się do Gdańska autokarem regionu „Ziemia Świętokrzyska”. II tura to przede wszystkim uchwała statutowa, uchwała programowa i wybór naczelnych władz NSZZ „Solidarność”. Uchwalony przez zjazd statut związku w zasadzie nie odbiegał od dotychczasowego statutu opracowanego przez mecenasów Wiesława Chrzanowskiego i Jana Olszewskiego.
Ogrom zaniedbań komunistycznych we wszystkich dziedzinach funkcjonowania narodu i państwa spowodował, że stanowisko zjazdu NSZZ „Solidarność” chociaż ramowo powinno było odpowiedzieć na nurtujące kraj problemy. Odpowiedź tę zjazd zawarł w uchwale programowej I Krajowego Zjazdu Delegatów Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”. Program dzielił się na 7 podstawowych bloków problemowych składających się ogółem z 37 tez z aneksem.
Bloki problemowe to:
- Kim jesteśmy i dokąd dążymy.
- Związek wobec dzisiejszej sytuacji kraju.
- Związek wobec kryzysu i reformy gospodarczej.
- Ochrona pracy jako podstawowe zadanie związku.
- Solidarne społeczeństwo – polityka społeczna.
- Samorządna Rzeczypospolita.
- Nasz związek.
Uchwała Uchwała programowa to wynik ciężkiej pracy doradców, ekspertów i delegatów związku, zawierająca troskę o naród i kraj oraz perspektywy dalszego rozwoju. Atmosfera wokół gdańskiej Oliwii gęstniała; do patroli milicyjnych dołączyły liczne, uzbrojone patrole wojskowe. Presja na zjazd metodą demonstracji siły była coraz bardziej odczuwalna. Delegaci zdawali sobie sprawę z zagrożeń, ale wyznaczony cel zjazdu musiał być zrealizowany bez względu na presję i stan zagrożenia. Ponadto w czasie trwania zjazdu nastąpiła tzw. „prowokacja papierosowa”. Rząd podniósł ceny papierosów i ograniczył ich dostawy na Śląsk. Z tego, jak również z innych socjalno-bytowych, narosłych problemów wystąpiło zagrożenie strajkowe na Śląsku. Doszło nawet do aresztowania przewodniczącego związku Zygmunta Arenta w kopalni „Szczygłowice”, na co kopalnia odpowiedziała strajkiem.
Była to przemyślana prowokacja, która miała na celu:
- Zdezorganizowanie działalność zjazdu, odwracając uwagę delegatów błahostką „papierosową” od zajęcia się poważnymi problemami kraju.
- Zdyskredytowanie związku w oczach opinii światowej, przedstawiając go jako organizację ekstremalną, destrukcyjną gotową organizować strajk w tak błahej sprawie, jaką jest dostawa papierosów. Zjazd, świadomy intencji komunistów, nie dał się sprowokować i kontynuował swoje obrady.
Oprócz uchwały programowej, delegaci podjęli kilka ważnych uchwał i oświadczeń, dotyczących m.in.:
- Oświadczenie w sprawie stosowania walki psychologicznej z narodem.
- Uchwała w sprawie ustaw o samorządzie załogi przedsiębiorstwa państwowego oraz o przedsiębiorstwach państwowych.
- Uchwała w sprawie niepełnosprawnych.
- Uchwała o edukacji narodowej.
- Uchwała w sprawie ochrony prasy, wydawnictw związkowych i niezależnych przed represjami.
- Uchwała w sprawie cen, rekompensat i działań antykryzysowych.
- Uchwała w sprawie Komitetu Obrony Uwięzionych za Przekonania.
- Uchwała w sprawie sądownictwa.
W odbywającej się II turze zjazdu delegaci z regionu „Ziemia Sandomierska” również przemawiali na forum zjazdu. W sprawach pracowniczych wypowiedział się Bolesław Kozłowski. Natomiast w sprawach polityki dotyczącej działalności związku na arenie krajowej głos zabrał Józef Małobęcki.
Stenogram z I Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność” – tezy programowe Józefa Małobęckiego
Wypowiedź Józefa Małobęckiego „Niekoordynowanie działalności NSZZ „Solidarność” ze związkami prokomunistycznymi dopóty, dopóki ich działalność pozostanie prorządowa” spotkała się z dużym aplauzem uczestników zjazdu. Wypowiedź tę cytowały główne stacje radiowe w dziennikach porannych następnego dnia. Celem mediów komunistycznych w tym wypadku, tak zresztą jak w wielu podobnych przypadkach, było przedstawienie delegatów zjazdu jako typowych ekstremistów, nieliczących się z realiami społeczno-politycznymi i geopolitycznymi.
Obrady Zjazdu w gdańskiej Olivii – Józef Małobęcki oraz Jacek Kossak przeglądają materiały zjazdowe.
Po przegłosowaniu uchwał, oświadczeń i komunikatów zjazdu przystąpiono do wyboru przewodniczącego NSZZ „Solidarność” oraz władz krajowych związku. Wszyscy kandydaci, tak na przewodniczącego, jak i do władz krajowych mieli przeznaczone 5 minut na zaprezentowanie swej wizji działalności związku na przyszłość.
Kandydaci na przewodniczącego uzyskali:
Andrzej Gwiazda – 74 głosy, stanowiące 8.84 %,
Marian Jurczyk – 201 głosy, stanowiące 24.01 %,
Jan Rulewski – 52 głosy, stanowiące 6.21 %,
Lech Wałęsa – 462 głosy, stanowiące 55.20 %.
Niekwestionowanym zwycięzcą wyborów został przewodniczący sierpniowych strajków gdańskiego Wybrzeża, dotychczasowy przewodniczący związku Lech Wałęsa.
Lech Wałęsa podczas mszy w hali Olivii przed kolejnym dniem obrad zjazdu.
Po wyborze przewodniczącego doszło do wyborów Krajowej Komisji Rewizyjnej związku.
Wybrani zostali:
Jadwiga Szczęskiewicz – sekretarz KKR „Ziemia Łódzka”
Adam Strzembosz – członek „Mazowsze”
Andrzej Zarach – członek „Dolny Śląsk”
Zbigniew Bełz – członek „Gorzów Wielkopolski”
Ostatnią turą były wybory członków Krajowej Komisji NSZZ „Solidarność”. Zgodnie ze statutem przewodniczący regionów automatycznie stawali się członkami Krajowej Komisji. Pozostali członkowie KK byli wybierani przez zjazd proporcjonalnie do liczby członków związku w regionie. Przewodniczący regionu „Ziemia Sandomierska” Stanisław Krupka zgodnie ze statutem stał się automatycznie członkiem KK. Proporcjonalnie do liczby członków w regionie „Ziemi Sandomierskiej” przysługiwało jedno miejsce w KK. Każdy region wybierał kandydatów na członka KK w swoim gronie spośród delegatów regionu w liczbie większej niż przysługiwało regionowi. Zwiększona liczba umożliwiała zjazdowi prawo dokonania wyboru z osób wybranych przez region do kandydowania. Z grona delegatów regionu „Ziemia Sandomierska” wybrani zostali Kazimierz Rostek ze Stalowej Woli i Józef Małobęcki ze Staszowa. Każdy z kandydatów regionu miał 3 minuty na zaprezentowanie siebie na forum zjazdu. Wybranym członkiem Krajowej Komisji NSZZ „Solidarność” z regionu „Ziemia Sandomierska” został Józef Małobęcki. Delegat Staszowa reprezentujący Kopalnie Siarki „Siarkopol” w Grzybowie oraz „Ziemię Staszowską” w pierwszych w pełni demokratycznych wyborach w komunistycznej Polsce został wybrany do gremium reprezentującego 10 milionów społeczeństwa.
Stenogram z I Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność” – prezentacja na członka Komisji Krajowej.
Mandat członka KK NSZZ „Solidarność”.
Ogółem wybrano 107 członków Krajowej Komisji NSZZ „Solidarność” z regionów w składzie:
Wacław Adamczyk – Wielkopolska
Jan Bartczak – Środkowo-Wschodni
Lech Biegalski – Pojezierze
Ryszard Bogacz – Pomorze Zachodnie
Włodzimierz Bogucki – Ziemia Łódzka
Edward Borowski – Gorzów Wielkopolski
Tadeusz Chmielewski – Elbląg
Kazimierz Chrzanowski – Środkowo-Wschodni
Andrzej Dudek – Świętokrzyski
Lech Dymarski – Wielkopolska
Edward Dzimidowicz – Pobrzeże
Andrzej Gwiazda – Gdańsk
Jerzy Hilbrycht – Podbeskidzie
Ryszard Iwan – Śląsko-Dąbrowski
Stanisław Jałowiecki – Śląsk Opolski
Zbigniew Janas – Mazowsze
Maciej Jankowski – Mazowsze
Jerzy Jastrzębowski – Mazowsze
Marian Jaworski – Świętokrzyski
Seweryn Jaworski – Mazowsze
Tadeusz Jedynak – Śląsko-Dąbrowski
Zbigniew Jędruszewski – Środkowo-Wschodni
Józef Jungiewicz – Małopolska
Stefan Jurczak – Małopolska
Marian Jurczyk – Pomorze Zachodnie
Zbigniew Karwowski – Kujawsko-Dobrzański
Tadeusz Kensy – Rzeszów
Czesław Kijanka – Przemyśl
Stanisław Kocjan – Pomorze Zachodnie
Zbigniew Kokot – Częstochowa
Anatol Konsik – Gorzów Wielkopolski
Antoni Kopaczewski – Rzeszów
Stefan Korejwo – Słupsk
Patrycjusz Kosmowski – Podbeskidzie
Andrzej Kralczyński – Podbeskidzie
Witold Król – Ziemia Radomska
Jerzy Kropiwnicki – Ziemia Łódzka
Stanisław Krupka – Ziemia Sandomierska
Mieczysław Kukuła – Toruń
Andrzej Kuźniar – Rzeszów
Marian Kwieciński – Jelenia Góra
Mieczysław Lach – Piotrków Trybunalski
Bogdan Lis – Gdańsk
Edward Łuczycki – Białystok
Jan Łużny – Śląsko-Dąbrowski
Józef Małobęcki – Ziemia Sandomierska
Jacek Marchewczyk – Małopolska
Stanisław Marczuk – Małopolska
Alicja Matuszewska – Gdynia
Eugeniusz Matyjas – Leszno
Michał Mąsior – Śląsko-Dąbrowski
Paweł Michalak – Pobrzeże
Bogusław Mikus – Chełm
Karol Modzelewski – Dolny Śląsk
Henryk Napieralski – Bydgoszcz
Eligiusz Naszkowski – Piła
Stefan Nawrot – Dolny Śląsk
Włodzimierz Nowara – Śląsko-Dąbrowski
Marian Nowicki – Kujawsko-Dobrzański
Stanisław Okoński – Śląsko-Dąbrowski
Mieczysław Oszmian – Zielona Góra
Andrzej Piesiak – Jelenia Góra
Antoni Pietkiewicz – Wielkopolska Południowa
Michał Powroźny – Warmińsko-Mazurski
Aleksander Przygodziński – Częstochowa
Janusz Rejdych – Śląsko-Dąbrowski
Zygmunt Rolicz – Wielkopolska Południowa
Zbigniew Romaszewski – Mazowsze
Andrzej Rozpłochowski – Śląsko-Dąbrowski
Jan Rulewski – Bydgoszcz
Piotr Rychter – Podkarpacie
Bogdan Ryś – Świętokrzyski
Jan Seń – Dolny Śląsk
Jan Śliwiński – Wielkopolska
Ryszard Stachowiak – Konin
Andrzej Sobieraj – Ziemia Radomska
Antoni Stawikowski – Toruń
Franciszek Szelwicki – Śląsk Opolski
Eugeniusz Szumiejko – Dolny Ślask
Bogusław Szybalski – Elbląg
Stanisław Szymkowiak – Zielona Góra
Jerzy Teluk – Sieradz
Andrzej Warchałowski – Małopolska
Wojciech Wyścicki – Płock
Jan Winnik – Dolny Śląsk
Henryk Wujec – Mazowsze
Zygmunt Zawojski – Podkarpacie
Mieczysław Ziaja – Małopolska
Wojciech Zierke – Słupsk
Członkami Prezydium KK zostali:
Lech Wałęsa – Przewodniczący – Gdańsk
Ryszard Błaszczyk – Śląsko-Dąbrowski
Zbigniew Bujak – Mazowsze
Władysław Frasyniuk – Dolny Śląsk
Andrzej Konarski – Dolny Śląsk
Mirosław Krupiński – Warmińsko-Mazurski
Jacek Merkel – Gdański
Janusz Onyszkiewicz – Mazowsze
Grzegorz Palka – Łódź
Józef Patyna – Śląsko-Dąbrowski
Grażyna Przybylska-Wendt – Płock
Zdzisław Rozwalak – Wielkopolska
Wacław Sikora – Małopolska
Andrzej Słowik – Łódź
Leszek Waliszewski – Śląsko-Dąbrowski
Jan Waszkiewicz – Dolny Śląsk
Stanisław Wądołowski – Pomorze Zachodnie
Antoni Tokarczuk – Bydgoszcz
Wybory władz krajowych związku, statut oraz uchwała programowa obligowały związek do dalszej działalności na rzecz państwa i narodu. Pierwszy okres tworzenia i umacniania siły związku został ukończony. Otwierał się następny okres walki o powiększenie zakresu wolności w szerokim tego słowa znaczeniu, jak również o perspektywiczne polepszenie warunków bytu narodu, na jaki – pomimo tragicznej historii – zasługiwał. Została dokonana wielka wyrwa w dotychczasowej strukturze komunistycznej, która miała i musiała rozsadzić cały ten system. Jak każdy dzień zjazdu, tak i ostatni zakończył się uroczystym odśpiewaniem Boże coś Polskę.
Bezpośrednio po I Krajowym Zjeździe NSZZ „Solidarność” wzmogły się prowokacje komunistów skierowane przeciwko związkowi. Wystąpiło zagrożenie strajkowe w jednym z PGR-ów w województwie zielonogórskim, gdzie komitet strajkowy został dyscyplinarnie zwolniony z pracy. Było to działanie sprzeczne z istniejącym prawodawstwem. Załoga PGR-u odpowiedziała strajkiem. Usztywnione stanowisko komunistów nie pozwalało na osiągnięcie kompromisu. W radomskiej Wyższej Szkole Inżynierskiej mianowano rektora bez zgody Rady Uczelnianej, na co Niezależne Zrzeszenie Studentów, ideologicznie związane z NSZZ „Solidarność” i popierane przez związek odpowiedziało strajkiem. Nastąpiły aresztowania działaczy związkowych oraz działaczy opozycyjnych z antykomunistycznych ugrupowań politycznych. Rozmowy prowadzone z rządem były często zrywane pod byle pozorem, a uzgodnienia, które zapadły wcześniej nie były przez rząd realizowane. Krajowa Komisja „Solidarności” musiała wypracować nową strategię i taktykę działania. W tym celu zwołano obrady KK w Gdańsku. Na obrady te pojechał Józef Małobęcki wraz z Kazimierzem Rostkiem, zastępującym Stanisława Krupkę. Obrady cechowała wola nieustępliwości w stosunku do komunistycznych poczynań prowokacyjnych.
Momentami dawało się wyczuć niezbyt uzasadnioną buńczuczność wypowiedzi. Józef Małobęcki zabrał głos w czasie obrad, ostrzegając związek przed zadufaniem i przecenianiem własnych sił. Aby wytrącić broń propagandową z rąk komunistów w mediach obarczających związek o braki produktów codziennego użytku spowodowanych strajkami, przewodniczący regionu „Mazowsze” Zbigniew Bujak wystąpił z propozycją przeprowadzania przyszłych akcji strajkowych w zakładach zbrojeniowych. Wytrąciłoby to komunistom argument z ręki, że braki rynkowe spowodowane są strajkami w zakładach pracujących na potrzeby rynku. Propozycja ta została przyjęta przez członków KK z mieszanymi uczuciami. W czasie obrad uchwalono dalsze działania związku w sytuacji nasilającego się napięcia oraz uchwałę zabraniającą podejmowanie akcji strajkowych gdziekolwiek w kraju bez uprzedniego zezwolenia KK związku. Miało to zapobiegać uleganiu prowokacyjnym działaniom komunistów, których istnienie podejrzewała Krajowa Komisja.
W tym czasie drastycznie pogłębiły się i tak już ciężkie do zniesienia braki zaopatrzeniowe w województwie tarnobrzeskim. O trudnościach tych relacjonowało nawet radio, przytaczając dane statystyczne o najgorszym zaopatrzeniu w Polsce, występującym właśnie w tym województwie. Komuniści kolejnym działaniem prowokacyjnym zmierzali do wzniecenia punktu zapalnego. Wzburzenie społeczeństwa spowodowane brakiem należytego zaopatrzenia miało doprowadzić do strajku, który miał być wykorzystany propagandowo przeciwko „destabilizacyjnej i destrukcyjnej” polityce związku, nie liczącego się z pogarszającą się sytuacją ekonomiczną państwa. Wzburzenie w społeczeństwie województwa tarnobrzeskiego dotyczyło również błędnej, nieefektywnej obsady stanowisk w województwie, za co osobiście był oskarżany wojewoda Władysław Bobek. Na niezadowolenie mieszkańców województwa wpływały również konflikty pomiędzy załogami wielu przedsiębiorstw a ich kadrą kierowniczą. Kadry te oskarżano o brak umiejętności kierowniczych, doprowadzających do ruiny i upadku przedsiębiorstwa, złego gospodarowania powierzonym majątkiem, korupcję i wykorzystywanie stanowisk do osobistych celów, jak również korzystanie z przywilejów z racji zajmowanych stanowisko. Podczas ostatnich obrad Komisji Krajowej zdecydowano o niepodejmowaniu akcji strajkowych z dwóch powodów.
Powodami tymi były:
- Związek przygotowywał się do rozmów ze stroną rządową na tematy w tym czasie najbardziej nurtujące całe społeczeństwo, które należało rozstrzygnąć w jak najkrótszym terminie.
- Poważne strajki były niczym innym tylko prowokacjami, które komuniści wykorzystywali propagandowo, zmierzając do kompromitacji i dyskredytacji gremiów związkowych, tak w oczach społeczeństwa polskiego, jak i sympatyzujących ze związkiem społeczeństw zachodnich.
Największy nacisk na rozpoczęcie akcji strajkowej wychodził od członków związku z zakładów w Stalowej Woli, Sandomierza, Nowej Dęby. Władze regionalne pomimo słuszności wnoszonych problemów nie wyrażały jednak zgody na strajk, powołując się na oświadczenie Komisji Krajowej związku. W odpowiedzi związkowcy ogłosili, że sami taki strajk zorganizują w przypadku negatywnego stanowiska władz regionalnych. Władze regionalne nie mogły przystać na taką sytuację podważającą autorytet zarządu jako gremium nieliczącego się z żądaniami i głosami własnych członków. W związku z tym Zarząd Regionu zorganizował spotkanie przedstawicieli związku z całego województwa w celu przedyskutowania problemów i zajęcia stanowiska w sprawie ewentualnego strajku Regionu „Ziemia Sandomierska”. W spotkaniu tym z racji pełnionych funkcji związkowych udział wziął Józef Małobęcki, który przewodził grupie mniejszościowej przeciwnej akcji strajkowej. Zajmowanie przez grupę mniejszościową stanowiska przeciwnego podyktowane było trzema powodami:
- Stanowisko KK było jednoznaczne w sprawie strajków.
- Brak wiary w możliwość zorganizowania i udowodnienia zarzutów stawianych urzędowi wojewódzkiemu czy poszczególnej kadrze kierowniczej.
- Brak wystarczającego przygotowania i posiadania niezaprzeczalnych faktów do dyspozycji.
Po burzliwej i agresywnej, niekończącej się jak zwykle dyskusji doszło wreszcie do głosowania, które grupa mniejszościowa przegrała. Postanowiono wystosować żądanie do strony rządowej o przystąpienie do negocjacji dotyczących trudności w zaopatrzeniu oraz łamania prawa przez prominentów komunistycznych w województwie. Z wiadomych względów strona rządowa nie zareagowała, zignorowała żądania związkowców i strajk w województwie tarnobrzeskim rozpoczął się. Siedzibą władz strajkowych pod kierownictwem przewodniczącego związku Huty-Stalowa Wola Janusza Kotulskiego był budynek Domu Kultury w Stalowej Woli. Budynek ten okupował Komitet Strajkujący przez cały czas trwania strajku. Zgodnie z ustaleniami każde przedsiębiorstwo lub rejon Regionu „Ziemia Sandomierska” miało przygotować Komitetowi Strajkującemu problemy i postulaty do załatwienia, a także dowody niegospodarności lub łamania prawa.
Terenowa Komisja Koordynacyjna „Ziemia Staszowska” nie była w stanie w tak krótkim czasie zorganizować i przygotować potrzebnej dokumentacji, uzgadniając z Zarządem Regionu, że po zakończeniu akcji strajkowej Tymczasowa Komisja Koordynująca „Ziemia Staszowska” przeprowadzi osobne rozmowy dotyczące zakładów staszowskich i samego Staszowa z władzami wojewódzkimi w terminie późniejszym. Zakłady staszowskie nie uczestniczyły w strajku czynnie, ograniczając się jedynie do oflagowania zakładów pracy. W kopalni siarki w Grzybowie uczestnictwo w strajku sprowadzało się do dłuższych przerw w ciągu dnia. W czasie tych przerw Józef Małobęcki zapoznawał załogę z Uchwałą Programową związku, wykorzystując do tego celu rozgłośnię zakładową.
Akcja strajkowa w województwie tarnobrzeskim trwała ponad dwa tygodnie do czasu przyjazdu do Stalowej Woli przewodniczącego „Solidarności” Lecha Wałęsy. W związku z jego przyjazdem przed budynkiem Domu Kultury zgromadził się wielotysięczny tłum ludzi. Lech Wałęsa przekonywał władze strajkowe do wstrzymania strajku, zapewniając jednocześnie o wywarciu osobistego nacisku na rząd, aby podjął rozmowy z Komitetem Strajkowym. Komitet strajkowy nie wyrażał zgody na przerwanie akcji strajkowej, motywując to wolą reprezentowania żądań członków związku i powołując się na przeprowadzone głosowanie wśród delegatów załóg przedsiębiorstw. Po takim oświadczeniu Komitetu Strajkowego Lech Wałęsa zaproponował przeprowadzenie głosowania za wstrzymaniem strajku wśród tłumu ludzi. Było to słuszne postępowanie, chociaż stojące całkowicie w sprzeczności ze statutem związku. Przeciągająca się w nieskończoność akcja strajkowa bez widoków na negocjacje z rządem nie tylko nie rozwiązywała problemów województwa tarnobrzeskiego, ale w zasadzie wpływała negatywnie na samopoczucie Komitetu Strajkowego, załóg strajkujących i całego społeczeństwa województwa. Po rozmowie z Komitetem Strajkowym Lech Wałęsa wyszedł na balkon Domu Kultury i przemówił do zgromadzonych ludzi. Na koniec przemówienia, używając swojego autorytetu i charyzmy, zainicjował głosowanie o zakończeniu strajku. Głosowanie to nie miało nic wspólnego z głosowaniem statutowym. Nie powołano komisji skrutacyjnej, nikt nie liczył głosów. Liczenie głosów polegało na wzrokowym przeliczeniu większości podniesionych rak do góry. Większość przegłosowała zakończenie strajku w województwie tarnobrzeskim. Wyniki takiego głosowania, pomimo niezgodności proceduralnych przewidzianych statutem, wszyscy przyjęli z nieukrywaną ulgą. Dwutygodniowe napięcie psychiczne i zmęczenie fizyczne, spanie w śpiworach, pod kocami, na prowizorycznych leżankach, na podłodze, brak łazienek, „suche” jedzenie nie wpływały dodatnio na kondycję fizyczno-psychiczną Komitetu Strajkowego. Dochodziło do tego nieuniknione w takich okolicznościach przytłaczające napięcie psychiczne, spowodowane odpowiedzialnością za dalszy rozwój wypadków.
Pomimo zakończenia strajku Komitet Strajkowy nie rozwiązał się, czekając nadal na obiecaną interwencję Lecha Wałęsy i przyjazd delegacji rządowej. Bezpośrednio po przegłosowaniu zakończenia strajku Lech Wałęsa udał się w podróż powrotną do Gdańska, jako że za dwa dni miały się odbyć kolejne obrady Komisji Krajowej, w której Komisja miała zająć się stale pogarszającą się sytuacją społeczno-polityczną w kraju. Wzmagała się walka polityczna komunistów ze związkiem, prowadząca do jego zniszczenia. Nagminność prowokacji, aresztowań, niepodejmowanie rozmów ze związkiem lub ich zrywanie stało się powszechnym zjawiskiem. Do tego dochodziły bezpardonowe, spreparowane, ataki propagandowe na związek za pośrednictwem kontrolowanych przez komunistów mediów. Należy tutaj przypomnieć, że związek wypełniając uchwałę programową zjazdu domagał się ustawicznie dostępu do środków masowego przekazu, ale z małymi wyjątkami, pomimo wcześniejszych uzgodnień, nie mógł wejść w ich posiadanie. To co udało się przekazać było cenzurowane i często zmanipulowane, wyrwane z kontekstu. Warto tutaj przytoczyć wypowiedź jednego z „twardogłowych” prominentów KC PZPR Stefana Olszewskiego, który znając doskonale siłę oddziaływania mediów na społeczeństwo, wypowiedział pamiętne słowa: „Partia może zrezygnować z wielu rzeczy, ale nigdy nie zrezygnuje z dysponowania środkami masowego przekazu”.
Za Lechem Wałęsą na kolejne obrady KK NSZZ „Solidarność” w Gdańsku udali się również członkowie KK „Ziemi Sandomierskiej” Stanisław Krupka oraz Józef Małobęcki. Obrady wszelkich gremiów związkowych – zgodnie z wyznawaną ideą związku – były jawne z ważną kartą wstępu, w tym w szczególności dla dziennikarzy tak z kraju, jak i z zagranicy.
Na toczących się obradach Lech Wałęsa ostro skrytykował niekontrolowane strajki, w tym strajk w regionie „Ziemia Sandomierska”, podważając umiejętności organizacyjne komitetu strajkowego oraz brak dostatecznego przygotowania się do negocjacji. Dużo było racji w wypowiedzi przewodniczącego związku. Lech Wałęsa nie znał jednak szczegółów wszystkich konfliktów w województwie tarnobrzeskim, jak również nie znał wysiłku i determinacji ludzi inicjujących strajk oraz zaangażowania całego Komitetu Strajkowego, który nie uniknął typowych w takim wypadku niedociągnięć. Jego krytyczne wystąpienie na forum obrad, śledzonych z uwagą przez wrogie związkowi komunistyczne środki przekazu, było pewnym nietaktem w stosunku do Komitetu Strajkowego, jak i strajkujących. W obronie godności i powagi związkowców „Ziemia Sandomierska” wystąpił Józef Małobęcki, zarzucając Lechowi Wałęsie brak wcześniejszego zainteresowania się sytuacją w województwie tarnobrzeskim (wyjazd Wałęsy do Francji), jak również już w czasie trwania strajku, brak wsparcia doradców i ekspertów związku, którzy pozostawili strajkujących samym sobie. Wywiązała się ostra wymiana zdań, którą przerwał przewodniczący obradom Wacław Sikora przewodniczący regionu „Małopolska”. Jednocześnie jednak ustalono, że po obradach KK wytypowany członek prezydium KK uda się do regionu z powracającymi tam Stanisławem Krupką i Józefem Małobęckim.
Już po obradach, w bezpośredniej rozmowie z Lechem Wałęsą, przewodniczący związku wytypował Bogdana Lisa, doświadczonego w negocjacjach w czasie strajków sierpniowych w 1980 r. w Stoczni Gdańskiej. Po przybyciu do Stalowej Woli Bogdan Lis nie był zbyt usatysfakcjonowany zgromadzoną dokumentacją Komitetu Strajkowego. Pomimo tego przewodniczył negocjacjom z przybyłą na drugi dzień Komisją Rządową. Znając już decydowaną i nieustępliwą postawę rządu w stosunku do żądań i postulatów związku, osiągnięte cele komitetu strajkowego okazały się połowiczne. Strona rządowa obiecała jedynie poprawę zaopatrzenia w województwie (polepszyło się), jednak nie odwołano wojewody z zajmowanego stanowiska (odwołany został natychmiast w pierwszym dniu stanu wojennego), obiecując późniejsze ustosunkowanie się do podnoszonych zarzutów w tzw. temacie praworządności. Wiadomo było, czego można po takich obietnicach oczekiwać. Tak zakończył się strajk w regonie „Ziemia Sandomierska”.
Zbliżał się dzień 11 listopada, kolejna rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 r., po przeszło 120 latach niewoli. Obchodzenie tak doniosłej rocznicy było dotychczas zabronione przez komunistów. Tym razem pomimo zakazów cała Polska, w tym „Ziemia Staszowska”, przygotowywała się do uroczystego upamiętnienia tego dnia. Obchody w Staszowie postanowiono połączyć z uroczystym przeniesieniem pomnika bohatera narodowego Tadeusza Kościuszki z zarośli przykościelnego cmentarza na rynek. Pomnik ten pod koniec lat sześćdziesiątych został przeniesiony z ówczesnego miejsca usytuowania (na ulicy Krakowskiej, trochę niżej niż dzisiejsza poczta) w zarośla przykościelnego cmentarza. Trudno było tamtejszej władzy znaleźć bardziej „eksponowane” miejsce w Staszowie. Organizatorami uroczystości byli rzemieślnicy staszowscy, Stronnictwo Demokratyczne oraz Terenowa Komisja Koordynująca „Solidarność” „Ziemi Staszowskiej”.
Doniosła uroczystość, w której udział wziął biskup sandomiersko- radomski Edward Materski, wicewojewoda tarnobrzeski oraz zastępca naczelnika miasta Tadeusz Mordas odbyła się na rynku staszowskim i zgromadziła tłumy mieszkańców. Okolicznościowe przemówienie ze strony Terenowej Komisji Koordynującej „Ziemia Staszowska” wygłosił członek związku działającego w Zakładzie Opieki Zdrowotnej, doktor medycyny Maciej Zarębski. W tym samym czasie z kopalni odszedł na wcześniejszą emeryturę długoletni jej dyrektor Franciszek Nadrowski. Powodami jego podania się do dymisji była atmosfera ciągłego konfliktu, napięta sytuacja w kraju oraz zapewne ostatnie wydarzenia w kopalni. Wcześniejsze odejście na emeryturę zastępcy dyrektora do spraw ekonomicznych wyzwoliły nie zawsze kurtuazyjnie prowadzone przepychanki o to stanowisko. Brali w nich udział członkowie najwyższych władz związkowych w kopalni. Stanowisko zostało obsadzone przez dyrektora Franciszka Nadrowskiego nie po ich myśli. Konfliktowa sytuacja w kraju oraz ostatnie wydarzenia w kopalni zapewne były powodami przejścia na emeryturę dyrektora Franciszka Nadrowskiego.
Tradycyjnie początek grudnia to uroczystości święta górniczego „Barbórka”. Na oficjalne uroczystości dyrekcja kopalni zaprosiła również kopalnianą „Solidarność”. Część oficjalna odbywała się w Domu Kultury w Staszowie. Z powodu choroby Bolesława Kozłowskiego związek był reprezentowany przez Józefa Małobęckiego, który zajął miejsce obok zaproszonego również na uroczystość Franciszka Nadrowskiego. Podczas wręczania nagród i odznaczeń dyrektor Franciszek Nadrowski słowami: „Ja to tyle razy widziałem i trwa to dość długo, tak że warto skrócić tę uroczystość papierosem” zaprosił Józefa Małobęckiego na papierosa za kulisy. Rozmowa dotyczyła ostatnich wydarzeń w kopalni, a przede wszystkim wydarzeń w kraju. Niespodziewanie dyrektor Franciszek Nadrowski zwrócił się do współrozmówcy słowami:
„Panie Józefie z moich wielomiesięcznych obserwacji pana wynika, że jest pan chyba jednym z nielicznych w kopalnianej „Solidarności”, któremu zależy na czymś więcej niż na przetasowaniach kadrowych. Czasy są coraz trudniejsze, sytuacja społeczno-polityczna wygląda na skrajnie konfrontacyjną, grożącą w każdej chwili nieobliczalnym wybuchem. Gdyby zaistniała sytuacja, taka w której by panu było potrzebne schronienie, proszę się zgłosić do mnie i ja pana przechowam u siebie”.
Ta nietypowa wypowiedź, jej forma, a także tak niespodziewana propozycja zaskoczyły zupełnie współrozmówcę dyrektora Franciszka Nadrowskiego. Józef Małobęcki był uważany przez dyrekcję kopalni za jednego z najbardziej aktywnych, radykalnych i konfrontacyjnych działaczy „Solidarności”. Wypowiedź tego rodzaju skierowana do niego przez dyrektora przedsiębiorstwa, z którym nieraz dochodziło do ostrych konfrontacyjnych starć, wywołała u Józefa Małobęckiego całkowitą konsternację. W nieporadnie sformułowanej wdzięczności zapytał on jedynie, co z resztą potencjalnie zagrożonych. W odpowiedzi usłyszał, że:
„w przypadku obdarzenia ich niepodważalnym zaufaniem nie więcej niż 2-3 osoby mogą być przez niego ukrywanymi przez jakiś czas”.
Była to postawa godna szczególnego uznania. Józefowi Małobęckiemu nie dane było skorzystać z propozycji. Losy ułożyły się inaczej. Po okresie półrocznej przymusowej izolacji, po wyjściu z więzienia Józef Małobęcki został zaproszony do domu dyrektora, z którym spędzili przyjemny wieczór dyskutując o dalszym rozwoju zaistniałej w tym czasie sytuacji. W dyskusji tej uczestniczyła wielka zwolenniczka i członek związku, żona dyrektora, Barbara.
W pierwszych dniach grudnia Terenowa Komisja Koordynacyjna „Ziemi Staszowskiej” przygotowała się do kolejnego zadania. Zadaniem tym były, wcześniej ustalone z Zarządem Regionu, rozmowy pomiędzy Terenową Komisją Koordynacyjną a Urzędem Wojewódzkim oraz Urzędem Miasta i Gminy w Staszowie. Rozmowy te miały dotyczyć sytuacji miasta i jego mieszkańców, które zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami nie były przedmiotem wspomnianego strajku w województwie tarnobrzeskim. Na rozmowy specjalnie w tym celu przybył zastępca wojewody tarnobrzeskiego. Ze strony Urzędu Miasta i Gminy w rozmowach udział wziął zastępca naczelnika Tadeusz Mordas.
Terenową Komisję Koordynacyjną „Ziemia Staszowska” reprezentowali:
Józef Małobęcki,
Bolesław Zabranny,
Andrzej Kodym,
Stanisław Świerszcz,
Andrzej Ptak,
Czesław Kaszluga.
Rozmowy trwały od godziny 9:00 do 1:00 następnego dnia. Zastępca wojewody chciał przystąpić do rozmów włączając w nie przedstawicieli zakładów zaopatrzeniowych Staszowa, na co związkowcy nie wyrazili zgody twierdząc, że wcześniejsze dyskusje z przedstawicielami GS, PSS i WPHW nie przynosiły żadnych pozytywnych skutków. Po tym wecie zastępca wojewody odmówił rozmów motywując odmowę brakiem znajomości wszystkich tematów. W odpowiedzi związkowcy stwierdzili, że skoro jest nieprzygotowany do rozmów i nie posiada pełnomocnictwa do podejmowania decyzji, prowadzenie rozmów jest bezcelowe. Po dłuższej dyskusji zastępca wojewody wyraził zgodę na rozmowy dotyczące Staszowa i jego mieszkańców wraz z uzgodnieniem terminu wykonania postanowionych zaleceń.
Dyskusje dotyczyły przede wszystkim zaniedbań zaopatrzeniowo – gospodarczo – budowlanych. Na czoło przygotowanych przez Komisję Rejonową zaniechań wysuwały się następujące problemy do rozwiązania:
- Polepszenie zaopatrzenia we wszystkich branżach.
- Zwiększenie funduszy na rzecz miasta.
- Zwiększenie funduszy i przyspieszenie zakończenia budowy szkoły podstawowej na Staszówku.
- Przyspieszenie zagospodarowania nowo tworzonego parku na osiedlu na wprost stołówki zakładowej kopalni siarki.
- Budowa dodatkowego przedszkola w Staszowie.
- Rozpatrzenie ewentualności budowy żłobka w Staszowie.
- Budowa bezpiecznego przejścia dla pieszych na moście na ulicy Krakowskiej.
- Ukończenie trwającego od wielu lat remontu zabytkowego ratusza na rynku.
Na koniec rozmów podpisano protokół z zaznaczeniem terminów wykonania wspólnych ustaleń.
Atmosfera konfrontacji pomiędzy związkiem a zagrożonymi utratą władzy komunistami sięgała zenitu. Wybuchł strajk w Wyższej Szkole Pożarnictwa w Warszawie. W tym wypadku komuniści zastosowali rozwiązanie siłowe, pacyfikując szkołę i zajmując ją. Było to preludium do konfrontacji siłowej ze związkiem. Podświadomie czuło się atmosferę zagrożenia oraz zdecydowanego konfliktu i jego rozstrzygnięcia. Od kilku miesięcy w większych jednostkach administracyjnych na terenie Polski działali wysłani przez Wojciecha Jaruzelskiego komisarze wojskowi. Taki komisarz działał również w Urzędzie Miasta i Gminy w Staszowie. Zbliżały się kolejne obrady Krajowej Komisji „Solidarności” w Gdańsku. Kilka dni przed obradami KK odbyły się obrady prezydium Komisji tylko z przewodniczącymi regionów w Radomiu. Tym razem z uwagi na powagę sytuacji, w tajnych obradach Lech Wałęsa miał się wyrazić słowami „pościnania siekierą głowy wszystkim, którzy umiarkowanie podchodzą do porozumienia z rządem”. Spreparowana taśma tej wyrwanej z kontekstu wypowiedzi była transmitowana przez wszystkie stacje radiowe i telewizyjne w powtarzających się cyklach oraz opisywana przez prasę komunistyczną. Manipulując relacjami z obrad w Radomiu komuniści wmawiali społeczeństwu ekstremalne i konfrontacyjne dążenia naczelnych władz związku przeciwko władzy ludowej i egzystencji państwa.
W takiej to atmosferze rozpoczęły się 11 grudnia w piątek dwudniowe obrady KK w Gdańsku. Ze względu na bezpieczeństwo władz krajowych obrady związku odbywały się w historycznej już sali BHP na terenie stoczni. Była to ta sama sala, w której podpisano porozumienia sierpniowe w 1980 r., rozpoczynające legalne działanie pierwszych niezależnych, samorządnych związków zawodowych w obozie komunistycznym.
Obrady KK dotyczyły 3 podstawowych kwestii:
- W jaki sposób i kto z uczestników obrad w Radomiu przekazał taśmę Służbie Bezpieczeństwa.
- Celowości prowadzenia dalszych jakichkolwiek prób porozumienia się z rządem, skoro wszystkie próby inicjowania takich rozmów rozbijają się o mur ignorancji i arogancji.
- Dalszych działań związku w sytuacji zaistniałego pata politycznego.
Ustalenie okoliczności wejścia SB w posiadanie nagrania z obrad w Radomiu było w tym czasie niemożliwe (dziś wiadomo, że przewodniczący Regionu Pilskiego Edmund Naszkowski był wtyczką SB w najwyższych władzach związku). Dwie pozostałe kwestie były nierozerwalnie związane ze sobą. Głos zabierali doradcy i eksperci związku, na przemian z członkami Krajowej Komisji. W większości padały poparte faktami stwierdzenia, że dalsze pertraktacje z rządem są bezcelowe, ponieważ rząd i podporządkowany komunistom sejm prowadzą politykę sprzeczną z interesami narodu oraz państwa polskiego i celowość dalszych rozmów i pertraktacji staje się bezprzedmiotowa. Wniosek uchwały związkowej określającej bieżącą sytuację społeczno-polityczną i stanowisko NSZZ „Solidarności” wobec tej sytuacji przygotowali wspólnie przewodniczący Regionu Bydgoskiego Jan Rulewski oraz zastępca przewodniczącego Regionu „Dolny Śląsk” Karol Modzelewski. Za zaistniałą sytuację społeczno-polityczną uchwała całkowicie i jednoznacznie obarczała winą czynniki komunistyczne. Jednocześnie wzywała ona związek do postawienia żądań przeprowadzenia wolnych demokratycznych wyborów Sejmowi – najwyższej konstytucyjnie władzy w Polsce, dotychczas bezwolnemu, podporządkowanemu i posłusznemu narzędziu w rękach władzy komunistycznej. Uchwała została przegłosowana zdecydowaną większością głosów. Obserwując Lecha Wałęsę podczas całych obrad zauważało się skupienie i zatroskanie, w miejsce typowego dla niego entuzjazmu i przebojowości. Rzadko zabierał głos, raczej przysłuchiwał się wypowiedziom innych. Widać było niezwykłe przygnębienie, przygaszenie i troskę o dalsze konsekwencje dyskusji i podjętej uchwały.
Członkowie Komisji Krajowej mieli świadomość wagi podjętej uchwały. Jak nigdy dotychczas związek otwarcie podważył nie tylko legalność rządzących komunistów, ale podporządkowaną im najwyższą władzę konstytucyjną – Sejm. Tylko Sejm mógł kontrolować poczynania rządu, czego z wiadomych względów nie czynił. Związek nie mógł inaczej ustosunkować się do zaistniałej sytuacji. Odmowa prowadzenia rozmów pod byle jakim pretekstem, ciągłe wycofywanie się z wcześniej podjętych ustaleń, trwające bez przerwy prowokacje, aresztowania działaczy różnego szczebla na terenie całego kraju, uniemożliwiały prowadzenie działalności statutowej. Czynności te uniemożliwiały również wprowadzenie w życie uchwały programowej Zjazdu, stawiając związek w sytuacji bezwładu organizacyjnego. Dochodziła do tego zajadła, bezpardonowa propaganda komunistycznych środków masowego przekazu wymierzona w związek, fałszująca fakty, podająca spreparowane, wyrwane z kontekstu wypowiedzi działaczy. Szkalowanie i dyskredytacja posuwały się nawet tak daleko, że przodkowie niektórych czołowych działaczy związku nazywani byli volksdeutschami. W takiej to atmosferze odbywały się obrady KK „Solidarności” w Gdańsku. Ostatnim chyba wnioskiem przegłosowanym przez KK był wniosek nieprowadzenia nigdy później obrad KK w dzień poprzedzający jakiekolwiek święto, ze względu na bezpieczeństwo najwyższej władzy związkowej, jaką była Komisja Krajowa. Bezpieczeństwo związku mogły gwarantować tylko załogi pracownicze będące na stanowiskach pracy. Uchybienia tego postanowiono nigdy więcej nie powtarzać.
Po przegłosowaniu tego wniosku na sali obrad rozpoczął się jakiś dziwny, niezrozumiały pośpiech przy opuszczaniu stołu obrad. Czuło się podświadomie jakąś groźbę. Ostatnimi chyba słowami, jakie usłyszano od Lecha Wałęsy było: „Nie spieszcie się tak. Telefony i teleksy są już odcięte”. Obrady skończyły się 13 grudnia o 1:30 w nocy.